Prawo do błędu decyzją urzędnika

19 czerwca 2019

Resort przedsiębiorczości chce, najpierw pouczać osoby fizyczne, a dopiero potem je karać. Krytycznie do pomysłu odniósł się resort finansów tłumacząc, że „ograniczenie możliwości ukarania określonej grupy podatników mandatem karnym w okresie 12 miesięcy od dnia podjęcia przez nich działalności gospodarczej stwarza zagrożenie nierzetelnego wykonywania przez nich obowiązków podatkowych w tym okresie i tym samym rozwiązanie to może naruszać zasadę równości i powszechności opodatkowania”.

Już wkrótce osoby fizyczne, które będą rozpoczynać biznes, najpierw zostaną pouczone, a następnie karane. Przynajmniej w teorii. Jednak organizacje przedsiębiorców obawiają się, że przepisy proponowane w najnowszym pakiecie uproszczeń regulacyjnych dla firm pozostaną martwe.

Pakiet Przyjazne Prawo to znacznie więcej niż tylko instytucja prawa do błędu. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii chce znowelizowania ponad 70 ustaw i wprowadzenia w nich kilkunastu ułatwień dla prowadzących działalność. Przedstawiamy najważniejsze propozycje.

Wszystko wskazuje na to, że minister Jadwigę Emilewicz przeforsuje prawo przedsiębiorców do błędu i wkrótce zostanie uchwalone – i to pomimo tego, że jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że pomysł zostanie raczej pogrzebany na skutek sprzeciwu innych resortów. Dla przypomnienia: propozycja, aby w przypadku mniej istotnego naruszenia przepisów przedsiębiorca nie podlegał karze, jeżeli stwierdzone naruszenie zostanie przez niego usunięte w wyznaczonym przez organ kontrolny terminie – wywołała w rządzie i urzędach centralnych prawdziwy bałagan. „Skoro przedsiębiorcy popełniają błędy – to niech za nie płacą” – tak można skwitować ich stanowiska.

Zaproponowana przez resort przedsiębiorczości nowa instytucja, będąca ukłonem ku przedsiębiorcom, wraz z całym pakietem zmian Przyjazne Prawo (choć nieco zmodyfikowanym i okrojonym na skutek międzyresortowej burzy) dostała już zielone światło premiera. Projekt ustawy w najbliższych dniach ma trafić na Stały Komitet Rady Ministrów i zostanie uchwalony jeszcze w tej kadencji Sejmu.

Przedsiębiorcy chwalą pomysł, jednak mają dwa zastrzeżenia. Po pierwsze zastanawiają się, dlaczego nowe prawo miałoby dotyczyć tylko tych, którzy prowadzą działalność wpisaną do CEIDG? Po drugie – ich zastrzeżenia budzi to, że to urzędnik będzie oceniał, czy dane naruszenie jest rażące, czy nie, kiedy będzie decydował o tym, czy od kary odstąpić. Tym bardziej że na etapie projektu wiele urzędów i inspekcji wyraźnie dawało do zrozumienia, że nie zgadza się z zamysłem i że w przypadku kontrolowanego przez nich obszaru – nowa instytucja nie powinna mieć zastosowania. Przedsiębiorcy obawiają się również o to, że ostatecznie na skutek ich nacisków na etapie prac sejmowych do takiego ograniczenia zakresu zastosowania nowej instytucji dojdzie. Wtedy może się okazać, że nie tylko ona nie zadziała w praktyce, ale i w rzeczywistości będzie miała tak wąski zakres, że będzie dla nikogo.

Dziś kiedy przedsiębiorca się pomyli, a urzędnicy to wykryją, zazwyczaj kończy się na administracyjnej karze pieniężnej lub grzywnie. Tymczasem – jak wskazuje Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii – to na ogół strzelanie z armaty do wróbla. Co więcej, szefowa resortu Jadwiga Emilewicz uważa, że większość naruszeń, które popełniają początkujący polscy przedsiębiorcy, wynika nie z ich złej woli, lecz zwykłych omyłek. Zasadne zatem jest przyjęcie, że jeśli są to błędy na mniejszą skalę, to nie zagrażają one interesom innych podmiotów prawa ani nie godzą w bezpieczeństwo publiczne czy porządek prawny. Jaki jest wniosek? Lepiej pouczać, by ktoś nie popełniał błędów w przyszłości, zamiast karać – co wielu przedsiębiorców denerwuje i wyrabia w nich nawyk unikania administracji publicznej oraz niechęć. Stąd pomysł wprowadzenia instytucji prawa do błędu. Znajdzie się ona w ustawie – Prawo przedsiębiorców, która ma zostać znowelizowana przez pakiet Przyjazne Prawo, czyli ustawę o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych.